aaa4
Biszkopt
Dołączył: 05 Paź 2016
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:07, 20 Lip 2017 Temat postu: zbuk |
|
|
Czwartego dnia wierszopisca wychynal ze swej izdebki. Twarz mial posiniaczona i obrzmiala od razow, usta rozbite, a czarne wlosy, zazwyczaj utrefione starannie, opadaly mu na ramiona w potarganych, nierownych kosmykach, zupelne jakby kto je przycial tepym nozem. Powloczac noga, ruszyl przez dziedziniec, a od ksiazecych obor, kuchni, stajni i warzywnika pielonego pod czujnym okiem ochmistrzyni biegly ku niemu tuziny spojrzen zlaknionych rzewnych ballad. Pod okapem wedzarni rozczochrana pomywaczka podniosla glowe znad skubanego drobiu i jela bredzic o milosci wielkiej a przemoznej, ktora wiedzie kochankow az po grob i jeszcze dalej. Babunia wzdrygnela sie z niecheci. Nie tak to sobie wyobrazala, zupelnie nie tak.
Kiedy minstrel przysiadl w kruzganku na schodach do kaplicy, wiedzma dostrzegla, ze jego kaftan jest podarty i poplamiony zaschnieta krwia. W wygniecionej samodzialowej koszuli i prostych skorzanych pludrach nie wydawal sie juz jednym z pysznych skalmierskich bardow, ktorzy ufni w opieke dozy wygrazali samemu spichrzanskiemu ksieciu. Babunia pomyslala, ze wlasciwie bez biretu ozdobionego znakiem profesji, idiotycznych zoltych rajtuzow i cizem z wysoko zadartymi nosami wygladal znacznie lepiej. Napil sie zsiadlego mleka, przyniesionego przez jedna z poslugaczek, a kiedy ta przypatrywala mu sie z naboznym zachwytem, odprawil ja grzecznym podziekowaniem. Jego palce przebiegaly nerwowo po szarym granicie podstawy kolumny i Babuni prawie zrobilo sie go szkoda. Wiedziala bardzo dobrze, ile warta byla lutnia, ktora mieszczanstwo roztrzaskalo na jego grzbiecie niczym palke, wiedziala tez, ze zaden z panow nie przyjmie na zime barda bez instrumentu. Pozniej jednak spojrzenie minstrela pobieglo ku zamknietym witrazowymi szybkami oknom Jaroslawny i Babunia poczula, jak wszelkie wspolczucie ulatnia sie z niej w jednej chwili.
Traf chcial, ze tego dnia pokojowe bardzo dlugo ubieraly ksiezne, ktora i zwyklego dnia nigdy nie wyburdala sie z komnaty przed bitym poludniem. I kiedy wreszcie Jaroslawna schodzila na dziedziniec po marmurowych stopniach w pysznej sukni z purpurowego aksamitu i wlosami opadajacymi jak struga zlota, Babunia mimowolnie pomyslala o ksiezniczkach z basni, uspionych w czarodziejskiej wiezy, poza kregiem dzikich roz. To wlasnie widziala w twarzy mlynarzowny przez wszystkie dni minionego lata, kiedy przechadzala sie w kruzganku z malym bialym pieskiem, ktory ksiaze specjalnie dla niej sprowadzil z poludniowych wysp, albo gdy wyszywala kape przed oltarz boga w mrocznym wnetrzu wielkiej sali posluchan. Dziwny rodzaj sennego wyczekiwania, w ktore popadla kilka tygodni po szumnych zaslubinach i ktore nie opuszczalo jej w zadnej porze dnia. Najwidoczniej ksiaze nie umial go rozproszyc.
Musial je jednak wyczuwac, cale lato bowiem w zamku trwala barwna feeria turniejowych gier, festynow i pokazow wedrownych komediantow, ktorych spraszano ze wszystkich stron dla rozweselenia milczacej Jaroslawny. Ksiezna laskawie przyjmowala te zabiegi. Calowala malzonka w reke, czasem nawet dawnym zwyczajem padala mu do stop. Jej umysl jednak wydawal sie nieodmiennie zamkniety i o cale wiorsty odlegly od zamku posrodku Gor Zmijowych. Z rzadka tylko twarz ksieznej rozjasniala sie nagle i nabierala zycia - z powodu dzikiej rozy, ofiarowanej jej przez minstrela, albo piosenki, ktora napisal specjalnie dla niej. Jednak nie tego dnia.
W przeciwienstwie do kucharek i pomywaczek rozrzewniajacych sie miloscia ksieznej i wierszopiscy, wojacy nie zywili wiekszej atencji dla nieszczesliwych kochankow. Przeciwnie, mieli im za zle, i to ile wlezie. Ksiaze bowiem nie tylko nie wypuscil zolnierzy w miasto na grabiez, ale na dodatek od pieciu dni wojacy musieli sie za nim uganiac po puszczy i co bardziej podmoklych bagniskach. I nie zanosilo sie, zeby mial predko do zamku zjechac.
Wszyscy w dworzyszczu dobrze wiedzieli, albo przynajmniej sadzili, ze wiedza, dlaczego
Post został pochwalony 0 razy
|
|